Rozdział 7.

 Hiszpania dzisiejszego dnia nie wyglądała zbyt pięknie. Granatowe chmury już od samego rana zakrywały błękitne niebo i słońce.
W taką pogodę cholernie nie chciało mi się wstawać, a co gorsze do pracy.
Tito na pewno zrobi graczom dzisiaj wysiłek na boisku, bowiem nie ma zbytnio wielkiego upału. Ostatnim razem musieli przerywać zajęcia lub udawać się na zadaszoną halę treningową, gdyż plusowe temperatury były dość wysokie i przez nie, zdrowie piłkarzy było dość narażone na jakiekolwiek zawroty, omdlenia czy nawet choroby skóry.
Niechętnie wstałam i wykonałam poranną toaletę. Miałam dosłownie 30 minut na przygotowanie się, co jeszcze bardziej mnie denerwowało. Nie wiem, dlaczego w taką pogodę nie mam kompletnie do niczego chęci.
Ze sprzętem zapakowanym w torbę ruszyłam prosto pod mój samochód i przecierając lekko oczy, odjechałam pod miejsce treningowe.
Piłkarze także zjeżdżali się już pod boisko i przebierali się, by móc zacząć zajęcia.
Trenerzy od kilkunastu minut krążyli po murawie i rozstawiali różne sprzęty, potrzebne do dzisiejszego spotkania.
Ja przywitałam się tylko ze wszystkimi głośnym "cześć" i powędrowałam do zadaszonego budynku, gdzie zwykle przed rozpoczęciem treningu przebywał sztab fotografów.
Wspominałam już, że nie przepadałam za tymi ludźmi?
Ciągle wytykali mnie palcem i byli ogromnie zdenerwowani za to, że to ze mną muszą rywalizować o pełne godziny pracy.
Zajęłam swoje miejsce na ogromnym czarnym fotelu i podładowałam akumulatory, by nie padły mi w połowie spotkania.
Po 11 czekała mnie kolejna konferencja prasowa z udziałem mojego ojca i praktycznie całe południe miałam zajęte.

***

-Zacząłeś już rywalizację?- Alba puścił mi oko.
- Nie. Czekam na odpowiedni moment.- Odpowiedziałem całkiem poważnie.
Na moje słowa zaśmiał się tylko głośno i zdjął klubową koszulkę.
Cóż może i nie nadawałem się do takiego typu zakładów. Założyliśmy się o zaciągnięcie córki Vilanovy do łóżka, a ja nie jestem w tym dobry. Jeśli mam zakładać się o dziewczynę, to chcę poderwać ją tak, by w przyszłości została moją drugą połówką. Nie lubiłem ranić kobiet już po pierwszym stosunku, co było dość normalne u Jordiego, dlatego doskonale wiedziałem, że jestem daleko w tyle, on pewnie wykombinuje coś, by już na urodzinach Songa zaciągnąć ją do łóżka.
W pewnym sensie zacząłem żałować, że bez wahania zgodziłem się przyjąć jego propozycję. Stracę jeden z moich lepszych samochodów, i pewnie dostanę wielkiego minusa od trenera i Luci, kiedy dowiedzą się o tym całym zajściu, a dowiedzą się na pewno, bo w klubie mamy wiele 'plotkarskich panieniek', które wiedzą wszystko i zapewne ta wiadomość o zakładzie już rozniosła się po całej drużynie. Słyszałem jak Alba chwalił się już niektórym, że niedługo Luciana będzie tylko i wyłącznie jego.
Przetarłem dłonią czoło i pobiegłem w stronę tunelu, by móc wziąć prysznic, przebrać się i wyjść na miasto.
Po mojej głowie ciągle chodziła myśl o córce naszego trenera i o tym, że postępuję źle. Kiedy ostatni raz widziałem Jordiego przed wyjściem, chciałem już się wycofać, bowiem martwię się trochę o konsekwencje, które wypłyną kilka dni po tym, jak dziewczyna dowie się, że to był tylko i wyłącznie zakład, nic więcej. Każdy wie, że Hiszpan chce tylko ją przelecieć. Gdyby mu zależało zachował by się poważniej i nie wciągałby mnie w tą całą gierkę. Nie chciałem odpowiadać za ten czyn, bowiem  obrońca zapewne zgoni zaraz wszystko na mnie, że to ja to zaplanowałem i to ja, jako pierwszy rzuciłem pomysł z zakładem. Nie miałem świadków, by zaprzeczyć jego słowom, co jeszcze bardziej mnie zbijało z tropu.
Mimo wszystko postanowiłem zachować zimną krew i dążyć dalej do mojego celu. Nie mogłem pokazać koledze, że jestem mazgajem.
Bez ryzyka nie ma zabawy.

***

Z obiektu treningowego Busquets i Pique zabrali mnie na miasto, by móc się nieco zrelaksować przed jutrzejszym meczem.  Zdziwił mnie fakt, że Sergio chciał przebywać na świeżym powietrzu, bowiem nasza ostatnia przejażdżka po Barcelonie niezbyt mu się podobała i co kilka minut mnie poganiał.
Geri jednak uwielbiał taką pogodę i to go pewnie skłoniło na kilka godzin w parku.
Powędrowaliśmy tam nucąc jakieś znane melodie, by rozchmurzyć trochę tą nieco szarą atmosferę.
Mnie oczywiście nie podobał się ten pomysł, więc dołączyłam się do Busiego, który powolnym krokiem pląsał się za Pique, ogółem oboje byliśmy zniechęceni, ale Geri jak to Geri, zaraz byłby foch z przytupem i zaczęłyby się zaraz jego filozoficzne monologi na temat, że nie jesteśmy jego prawdziwi przyjaciółmi, czy też nie chcemy potowarzyszyć mu wtedy, kiedy potrzebuje naszego wsparcia. Zawsze coś wymyśli.
Usiedliśmy na drewnianej ławeczce z oparciem i przez jakiś czas głucho wpatrywaliśmy się w jakiś swój upatrzony punkt.
Nie wiem, dlaczego Hiszpan zdecydował się akurat przyjść tutaj, mógł wybrać przytulną kawiarenkę, czy po prostu swój/ mój/ Busiego dom. Nie rozumiałam go. Ostatnio zrobił się jakiś dziwny. Ciężko było do niego dotrzeć, tak jakby spoważniał! Przyjaciele z klubu również to dostrzegli.
- Coś się stało?- Spytałam cicho, spoglądając w stronę wielkoluda.
- Oj, nie. Wręcz przeciwnie.- Na jego twarzy zagościł lekki uśmiech.
Nie lubię kiedy ktoś owija w bawełnę, miałam ochotę go zakatrupić, kiedy wahał się nas o czymś powiadomić, dlatego też przycisnęliśmy go z Busquetsem tak, że już po pięciu minutach z lekkim zawahaniem podzielił się z nami tą jakże szokująco- wspaniałą wiadomością.
- Będę ojcem! Shak jest w ciąży! Niesamowicie, prawda?!- Wykrzyczał praktycznie na cały park.
Kilka razy wykrzyczałam z radości słowo 'gratuluję' i mocno przytuliłam do siebie przyjaciela.
Poczułam się tak, jakbym to ja miała być tym ojcem! Ciekawe jaka była jego reakcja, kiedy blondynka go o tym poinformowała. Pewnie zemdlał, bo jeszcze teraz ma oznaki padaczki, kiedy o tym mówi.
Sergio poklepał go znacząco po plecach i jak to faceci, zaczęli żartować z rzeczy intymnych, w tym momencie zrobiło mi się wstyd, że z nimi przebywam, i że ja, jak i również inni ludzie muszą słuchać ich nadętych słówek. A pomyśleć, że jeszcze kilka minut temu trudno było go rozbawić.
Miewa różne humorki jak kobieta w ciąży. Czekaj, czekaj... To on? Nie, nie, nie! Mówił, że Shak..
- Wybraliście już imię?! Mogę być chrzestną?!- Spytałam po chwili, by móc zapomnieć o tym, o czym dosłownie kilka sekund wcześniej myślałam.
- Nie. Nie znamy jeszcze płci, jest zbyt wcześnie, no a matką chrzestną oczywiście, że możesz! Myślisz, że kto inny będzie kupował mojemu dziecku prezenty?- Zaśmiali się obaj, za co oberwali po głowie.
- Zadowoli się złotą wanienką wysadzaną diamentami, którą dostanie na chrzciny? - Spytałam, oczywiście dla żartów.
Gerard tak wybuchł śmiechem, że musiałam się odsunąć. Jego przeraźliwe za przeproszeniem pianie sprawiło, że moje uszy straciły przytomność.

Przez dłuższą ilość czasu rozmawialiśmy jeszcze na temat dziecka i jutrzejszego spotkania, które całe szczęście gramy u siebie.
Padłabym chyba, gdybym musiała jechać do jakiegoś odległego Hiszpańskiego miasteczka autokarem.
- Zimno mi.- Zaszczękałam zębami, kiedy zerwał się silny wiatr.
W tym momencie poczułam jak ktoś zakłada na moje plecy ciepłą, szarą bluzę.
- Bartra! Siema!- Rzucił przyjaźnie Gerard, podając dłoń koledze.

***
Od Autora:
Czas najwyższy, żeby dodać posta.
Już dawno coś pisałam, a ten oto odcinek dzisiaj, świeżo napisany właśnie przed chwilą, tylko początek nabazgrałam na religii, bo miałam nudy XD
Odczuwam brak weny i krótkie odcinki. Nie lubię takich dni ;<
Do następnego ;**  

19 komentarzy:

  1. Czyżb własnie miał wkroczyć Bartra? Aż sie sama uśmiechnęłam, bo trafiłam z nim prawda aporpos zakładu :)

    No i oczywiście radość Pique z powodu zostania ojcem :) Aż miło się to czytało. A chłopcy jak to chłopcy czasem muszą pożartować o tych sprawach.


    P.S. 2 lata za Arsenalem? oj co tak słabiutko? Ja to w sumie od kiedy pamiętam jakby tak policzyć to bedzie koło 6-7. Skoro tylko 2 lata to przegapiłaś lata 'świetności' Londyńczyków :P

    OdpowiedzUsuń
  2. http://20afellay.blogspot.com - zapraszam na nowy 20 rozdział

    OdpowiedzUsuń
  3. gdzie ty tu masz krótki odcinek, dziecko drogie! Bartra? a co on tu robi! ciekawe kto dał jej tą bluzę :P
    Geri jak Geri zawsze coś wymysli, haha padłam wtedy. Ojcem będzie?
    czekam na nowość^^

    OdpowiedzUsuń
  4. rozumiem, że jutro będziesz oglądała w takim razie mecz :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli masz ochotę zapraszam na odcinek 4 na www.leur-histoire.blogspot.com ; )
    Obiecuję, że zaległości nadrobię dziś lub jutro!

    OdpowiedzUsuń
  6. www.gunner-love.blogspot.com - nowość :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja sama osobiście wole arsenalowo- reprezentacyjny broomance Jack - Theo, ale to chyba widać po opowiadaniu. ;) A jak nie widać, to mam nadzieję, że to się zmieni.


    A osobiście ulubioną hot parką piłkarskich przyjaciół pozostają dla mnie bezkonkurencyjnie Cesc i Pique :P

    OdpowiedzUsuń
  8. świetne, świetne i jeszcze raz świetne:))
    a ze zlotej wanienki, mozna zrobic komplet bizuterii, badz co badz zawsze mozna wystawic na allegro:))

    reszta rozdziałów równiez swietna:))
    pozdrawiam i do nastepngo

    OdpowiedzUsuń
  9. Jaki cudowny szablon! *_*
    Jejku jestem ciekawa kto wygra ten zakład, ale coś wydaje mi się, że on szybko wyjdzie na jaw i to wcale nie skończy się dobrze. Ale jestem ciekawa co Ty wymyślisz :D

    OdpowiedzUsuń
  10. zapraszam na 10 odcinek na www.nubes-sobre-barcelona.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  11. www.gunner-love.blogspot.com
    Zapraszam na nowość

    OdpowiedzUsuń
  12. Nowość zapraszam:))
    karim-and-love-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeśli masz ochotę zapraszam na odcinek 5 na www.leur-histoire.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  14. www.20afellay.blogspot.com - nowość. zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. odcinek 11 na www.nubes-sobre-barcelona.blogspot.com : )

    OdpowiedzUsuń
  16. zapomniałam Ci napisać, że nu gunner-love nowość

    OdpowiedzUsuń
  17. http://gunner-love.blogspot.com/ Zapraszam na nowość :) Mam nadzieję, że pozytywnie nastawi przed meczem z Coventry :)

    OdpowiedzUsuń
  18. http://20afellay.blogspot.com/


    P.S. Kiedy nowośc u Ciebie?

    OdpowiedzUsuń