Rozdział 9.

Poprzedni tydzień był dla mnie bardzo ciężki. Wyjazdowe spotkania na mecz Ligi Mistrzów do Portugalii oraz do Sevilli na 6 kolejkę hiszpańskiej Primera Division były cholernie męczące. Tego tygodnia zrobiłam chyba więcej kilometrów, niż w rok podczas moich studiów. Dopiero teraz doceniłam to jak zmęczeni mogą być piłkarze po takich podróżach. Wcześniej tylko denerwowałam się jak Gerard marudził mi, że nie ma ochoty nigdzie wychodzić, bo nie ma kompletnie siły, teraz już wiem, że nie mówił tego bez powodu.
 Opadłam na moje miękkie łóżko i przymknęłam lekko powieki.
- Zmęczona?- Usłyszałam za sobą głos Ibrahima.
- I to jak!- Odpowiedziałam i przykryłam się kołdrą.
Brunet usiadł obok mnie i przez chwilę nie odpowiadał.
Doskonale wiedziałam, że chce mnie gdzieś wyciągnąć, bo chodzeniem po mieście zazwyczaj się relaksuje, ale teraz naprawdę nie miałam na to ochoty.
- Zbudź mnie za trzy godziny. Pójdziemy na jakąś obiadokolację, okej?- Zaproponowałam ze zmęczeniem w głosie.
- Jasne!- Poczochrał mnie po głowie, po czym nasunął bardziej kołdrę na moje plecy i wyszedł, cicho zamykając drzwi.
Zrobiłam lekki uśmiech i przewróciłam się na lewy bok.

- Co chcesz?!- Rzuciłam zaspanym głosem do słuchawki.
- Potrzebujemy Cię na konferencji, zbieraj się szybko.- Usłyszałam głos mojego ojca.
Świetnie, już sobie odpoczęłam..
Nacisnęłam czerwoną słuchawkę i rzuciłam telefonem w drugi kąt pokoju. Nie minęła minuta, a znowu usłyszałam dźwięk mojej komórki. Tym razem nie zważałam na to, że mojemu ojcowi trzeba fotografa do konferencji. Nasz sztab zawiera wiele profesjonalnych fotografów, może po nich zadzwonić, w końcu by się przymknęli, i nie nawijali ciągle o tym, że to ja odbieram im pracę.
Tito setki razy wydzwaniał do mnie, ale ja miałam to daleko gdzieś. Nie obchodziło mnie to. Ja również potrzebowałam chwili dla siebie, chwili odpoczynku, chyba nie myślał, że będę pracować jak wół.
Po nieudanych próbach dodzwonienia się do mnie, chłopacy przyjechali, by siłą zaciągnąć mnie pod stadion.
- Zamknij się!- Krzyknęłam na cały dom, kiedy radosny Pique wparował do mojej sypialni, śpiewając jedną z piosenek swojej ukochanej.
- Jeśli nie pojawisz się na konferencji, Vilanova będzie zły, oj bardzo zły!- Zaśmiał się szyderczo, pomrukując do tej samej melodii co przed chwilą.
Otworzyłam jedno oko i spojrzałam na Hiszpana, który zaczął udawać tancerkę na środku mojego pokoju.
Przyznaję się, że po tym co zobaczyłam, to mimo wszystko wybuchłam przeraźliwym śmiechem. Widok tańczącego i śpiewającego Pique był chyba najlepszą metodą na rozbudzenie człowieka.
Poprawiłam swoje włosy i chwiejnym krokiem ruszyłam do kuchni, by móc napić się zimnej wody.
- Spakuj mi aparat!- Krzyknęłam do Geriego.
Zanim się zbiorę minie pewnie jakaś godzina, więc obrońca musi pomóc mi w zabraniu wszystkich potrzebnych rzeczy.
Tak jak przypuszczałam, tak też było. Po około 50 minutach znaleźliśmy się już na miejscu.
Tito oczywiście strzelał do mnie tym swoim sokolim wzrokiem. Obiecuję, że jeśli zrobi to jeszcze raz, rozpętam mu taką awanturę przy wszystkich mediach, że nie zapomni jej do końca swojego życia!
Jak mu coś nie pasuje, to mogę sobie iść.
Ostatnimi dniami cały czas działa mi na nerwach, aż czasami mam takie przeczucia, że robi to specjalnie, by sprowokować mnie do odejścia.
Bez żadnego słowa weszłam do bardzo dobrze znanej mi sali i rozłożyłam sprzęt. Mam nadzieję, że ta konferencja nie będzie trwać kilku godzin.
- Trzymaj.- Bartra przyniósł mi kubek gorącej kawy z mlekiem.
Uśmiechnęłam się ciepło do niego, na znak podziękowania i chwyciłam gorącą ciecz.
Przynajmniej jeden zainteresował się tym, że mogę być zmęczona.
Po kilku łykach gorącej kawy, w której zawarta była kofeina, poczułam minimalny dopływ energii. Przynajmniej oczy mi się nie przymykały w każdej chwili i znacznie poprawił mi się kolor skóry. Już nie wyglądałam jak trup.
-Idziemy gdzieś po południu?- Rzucił po chwili.
- Chciałabym, ale jestem już umówiona.- Posłałam mu lekki zrezygnowany uśmiech i usiadłam na krześle, by w spokoju wypić gorącą ciecz, którą przyniósł mi brunet.
- Szkoda.- W jego oczach widziałam namalowany zawód. -Okej, będę uciekał, bo Tito chyba idzie.- Puścił mi oko i pomachał na pożegnanie.
Odwzajemniłam mu tym samym i za jednym tchem wypiłam całą zawartość kubka. Kilkanaście sekund później w sali pojawił się pewny siebie trener jak i reszta fotoreporterów, którzy współpracowali z innymi sportowymi magazynami.
Po konferencji musiałam zostać jeszcze godzinkę, by opublikować niektóre zdjęcia. Trudziłam się z tym, bo kompletnie nie miałam siły, by je przeglądać. Pomógł mi w tym Afellay, który na mnie poczekał.
Kiedy skończyliśmy publikowanie fotografii na oficjalnej stronie Fc Barcelony, Holender zabrał mnie na obiad do pobliskiej restauracji.
Ostatnio wiele czasu poświęcam Katalończykom. Spotkania z Ibrahimem, do tego Bartra daje mi jakieś sygnały. Ciężko jest mi znaleźć czas dla nich. Ciągła praca mnie wykańcza. Nie znajduję nawet czasu dla siebie, i szczerze to brakuje mi tych samotnych chwil, kiedy mogę przemyśleć jakieś sprawy, zastanowić się dokładnie nad czymś, nad moim życiem. A mój wiek mówi sam za siebie.. powinnam już dawno zadecydować o moim dorosłym życiu, ale nie mam czasu, by na spokojnie to zrobić..
Zasunęłam salę informatyczną i oddałam kluczyk Pani Castro, po czym razem z Ibim ruszyliśmy do naszego celu.
Restauracja była oddalona o jakiś kilometr od stadionu, więc ruszyliśmy pod nią samochodem Afellaya.
To był naprawdę mile spędzony czas. Dzięki żartom brązowookiego odżyłam na nowo. Lubiłam spędzać z nim każdą wolną chwilę, on zawsze sprawiał, że czułam się szczęśliwszą osobą. Niezmiernie cieszę się z tego, że to właśnie on najbardziej ze wszystkich zbliżył się do mnie po moim powrocie. Nie żałuję naszej znajomości i nigdy nie będę żałowała. Przeżyłam z nim jedne z lepszych chwil w moim życiu i nigdy ich nie zapomnę.
- Jedziemy do mnie?- Rzucił, wstając z krzesła.
Przytaknęłam głową. Naciągnę go na  film, bowiem już dawno oglądałam jakąś sztukę, a samej jest nudno spoglądać tępo w ekran telewizora.
Zebraliśmy się i prosto z restauracji skierowaliśmy się pod jego mieszkanie.
Tam usiedliśmy na miękkiej, wygodnej kanapie i zaczęliśmy oglądać jakąś komedię, wybraną przez piłkarza.


***
Od Autora:
Hej!
Odcinek pisany na szybko, więc przepraszam jeśli coś się nie skleja.
Ostatnio zastanawiałam się nad tym blogiem i to będzie cud, jeśli napiszę 15 odcinków.
Historia ta jest tak jakby w połowie i przewiduję jeszcze tylko kilka odcinków.
Myślałam, że zdołam napisać coś ciekawszego, ale jak zwykle mi nie wychodzi..
Wystarczy mi tylko powiedzieć 'przepraszam' za taki odcinek.. naprawdę.
Pozdrawiam xx