Rozdział 15/ Epilog.

  W lekkim stresie stawiałam kolejne kroki. Ibrahim miał rozpocząć rozmowę, a jak na razie opowiadał mi jedynie jakieś śmieszne historyjki o piłkarzach Barcelony, które wprawdzie wcale nie wzbudzały we mnie radości. Przyznam, że czasem już myślałam, że ta rozmowa polegała właśnie na przedstawieniu mi kilku graczy z wesołej perspektywy, jednak moje myśli z każdym jego słowem byłby coraz bardziej sprzeczne.

- Słyszałem co spotkało Cię na ostatnim ognisku.- Rzucił w pewnym momencie.
Nie miałam ochoty rozmawiać o tamtym dniu, a raczej nocy. Za każdym razem, kiedy przypominałam sobie tą całą sytuację miałam łzy w oczach, nie chciałam by Afellay zobaczył, że cierpię.
Mimo wszystko był chyba jedyną osobą, zaraz po Esterelli, której mogłam się zwierzyć i liczyć na odrobinę wsparcia. Jak zobaczyłam go, biegnącego za mną, od razu dostrzegłam, że jednak jest mi bliski. Może nie jako stały partner, ale przyjaciel.
- Widzisz, jednak córka trenera jednego z najlepszych klubów na całym świecie, nie ma tak słodkiego życia, jak to się niektórym wydaje.- Odpowiedziałam bez entuzjazmu.- Zwykłej dziewczyny napewno by nie ruszyli..- Dodałam, czując jak Holender obejmuje mnie ramieniem.
Tym ruchem dłoni spowodował, że czułam się bezpiecznie w jego towarzystwie. Pokazał mi, że mnie ochroni w każdej możliwej chwili, przed jakimkolwiek niebezpieczeństwem.
- Gdybym był wtedy w Barcelonie..- Zdenerwowany kopnął niewielki kamyk znajdujący się na chodniku.
- I tak byś im nic nie zrobił.. Byłam pod wpływem jakichś środków odurzających, prędzej ja bym Cię pobiła, niż byś mnie wyciągnął z jego ramion.- Poczułam jak drobna łza spływa po moim policzku.
- Gdybym tam był, nie dopuściłbym nawet do tego, by nafaszerował Cię jakimiś tabletkami.- Odpowiedział, siadając na chłodnym już piasku.
Dotarliśmy właśnie na Barcelonetę. Nie chciałam powracać w to miejsce, jednak weszliśmy na plażę z drugiej strony, więc nie musiałam oglądać tego baru, gdzie Jordi przygotowywał dla mnie napój z dodatkiem katujących środków.
Usiadłam obok bruneta i wlepiłam wzrok w jego twarz. Nie wiedziałam, czy to, co teraz powiedział było prawdą, czy nie. Jego oczy były skierowane na moją osobę, więc pewnie nie kłamał. Ludzie często kłamią, jeśli unikają kontaktu wzrokowego z rozmówcą, Ibrahim zachował się odwrotnie.
Posłałam mu jedynie ciepły uśmiech i przysunęłam kolana do brody.
- Ciebie też Pique zapraszał na kolację?- Zlustrowałam dokładnie jego strój.
Brązowooki rzadko kiedy zakładał jasną koszulę i ciemnie spodnie, więc zapewne była to sprawka Hiszpana.
- Powiedzmy.- Puścił mi oko.
Zaśmiałam się, wycierając lewą dłonią pojedyncze łzy, spływające po moim policzku, po czym mój wzrok przykuł wspaniały krajobraz, zachodzącego słońca.
- A tak w ogóle to kiedy rozpoczniesz tą rozmowę, którą chciałeś ze mną przeprowadzić?- Spytałam, zaciekawiona jego odpowiedzią.
- To będzie trudny moment, daj mi chwilę.- Ujrzałam jak jego usta uginają się w nerwowym uśmiechu.
Kiwnęłam głową, dając mu trochę czasu. Sama z każdą sekundą byłam coraz bardziej zestresowana. Kompletnie nie wiedziałam, o czym chciał ze mną rozmawiać.

Minęło już kilkanaście minut, a ten nawet nie odezwał się ani razu. Sama nie chciałam nic mówić, bojąc się, że mogę mu przerwać w myśleniu.
- Shakira powiedziała mi, że byłaś zmartwiona moją opinią, jak ostatnio oglądaliśmy film.- Udało mu się w końcu wydusić z siebie te słowa.
-Słucham?! Rozmawiałeś z Shaki na ten temat?!- Dosłownie zaczęłam się wydzierać na całą plażę.
Przytaknął, po czym zaśmiał się, lecz tylko przez chwilę. Odchrząknął i zrobił poważniejszą minę.
- Nie chciałem, byś zrozumiała mnie w ten sposób.- Odrzekł.
Poczułam jak znowu skupia swój wzrok na mojej twarzy, w tym momencie nie chciałam odwzajemniać jego ruchu, byłam za bardzo zawstydzona i jednocześnie zła na blondynkę. Obiecała, że nikomu nie powie! Chyba, że o wszystkim powiedziała mu papla o imieniu Gerard, a zgoniła na swoją dziewczynę, w celu uchronienia swojego tyłka! Okej, mniejsza z tym, załatwię tę sprawę kiedy indziej.
- Zaczęłaś wtedy mówić o uczuciach, miłości, a ja po prostu nie wiedziałam jak zareagujesz na moje jakiekolwiek słowo związane z tym tematem, więc postanowiłem szybko wybrnąć z tej sytuacji. Oczywiście nie bierz do siebie tego, że nigdy nie chcę rozmawiać na ten temat oraz, że do Ciebie nic nie czuję, bo.. owszem, czuję..- Dodał, chwytając moją dłoń.
Poczułam jak ciepło jego ręki przechodzi przez moje ciało, a jego twarz przybliża się do mojej.
Tym razem już nie wstydziłam się spojrzeć prosto w jego czekoladowe tęczówki.
Mocniej chwyciłam jego dłoń, a lewą rękę lekko ułożyłam na jego ramieniu.
Z każdą minutą byliśmy coraz bliżej siebie, czułam jego ciepło, czułam w nozdrzach zapach jego świeżych perfum, które wprost sprawiały, że moje zmysły szalały.
Przyciągnął mnie do siebie i delikatnym ruchem warg, zaczął całować moje usta. Dotyk jego miękkich ust sprawiał, że unosiłam się wprost do siódmego nieba.
Pomiędzy pocałunkami szeptał, że już od dawna mnie kocha i pragnie ze mną być.
Przylgnęłam do jego torsu, nie mając zamiaru zmieniać tej pozycji przez resztę dzisiejszego wieczoru.
Ibi posłał mi szeroki uśmiech i ścisnął moją dłoń jeszcze mocnej.
- Jesteś moim kwiatem miłości*.- Wyszeptał.

***
Od Autora:
kwiat miłości* - bloem van de liefde (NL).
I oto dobiegliśmy do końca tego bloga. Od samego początku przewijało mi się w głowie takie zakończenie i nie wyobrażam sobie innego!
Odcinek krótki, ale nie chciałam już robić z tego jakiejś opery mydlanej. Jest krótko, zwięźle i na temat. Każda z moich czytelniczek czekała na ruch Afellay'a i oto nasz Ibuś się przełamał!
Dziękuję Wam Wszystkim za motywujące do dalszego pisania komentarze. Jesteście Wspaniałe!

Tymczasem zapraszam Was na moje nowe opowiadanie! W roli głównej- Eden Hazard! 
(dodam, że o nowych odcinkach informujcie mnie na nowym blogu, gdyż tam będę regularnie)

Pozdrawiam ;*