Rozdział 15/ Epilog.

  W lekkim stresie stawiałam kolejne kroki. Ibrahim miał rozpocząć rozmowę, a jak na razie opowiadał mi jedynie jakieś śmieszne historyjki o piłkarzach Barcelony, które wprawdzie wcale nie wzbudzały we mnie radości. Przyznam, że czasem już myślałam, że ta rozmowa polegała właśnie na przedstawieniu mi kilku graczy z wesołej perspektywy, jednak moje myśli z każdym jego słowem byłby coraz bardziej sprzeczne.

- Słyszałem co spotkało Cię na ostatnim ognisku.- Rzucił w pewnym momencie.
Nie miałam ochoty rozmawiać o tamtym dniu, a raczej nocy. Za każdym razem, kiedy przypominałam sobie tą całą sytuację miałam łzy w oczach, nie chciałam by Afellay zobaczył, że cierpię.
Mimo wszystko był chyba jedyną osobą, zaraz po Esterelli, której mogłam się zwierzyć i liczyć na odrobinę wsparcia. Jak zobaczyłam go, biegnącego za mną, od razu dostrzegłam, że jednak jest mi bliski. Może nie jako stały partner, ale przyjaciel.
- Widzisz, jednak córka trenera jednego z najlepszych klubów na całym świecie, nie ma tak słodkiego życia, jak to się niektórym wydaje.- Odpowiedziałam bez entuzjazmu.- Zwykłej dziewczyny napewno by nie ruszyli..- Dodałam, czując jak Holender obejmuje mnie ramieniem.
Tym ruchem dłoni spowodował, że czułam się bezpiecznie w jego towarzystwie. Pokazał mi, że mnie ochroni w każdej możliwej chwili, przed jakimkolwiek niebezpieczeństwem.
- Gdybym był wtedy w Barcelonie..- Zdenerwowany kopnął niewielki kamyk znajdujący się na chodniku.
- I tak byś im nic nie zrobił.. Byłam pod wpływem jakichś środków odurzających, prędzej ja bym Cię pobiła, niż byś mnie wyciągnął z jego ramion.- Poczułam jak drobna łza spływa po moim policzku.
- Gdybym tam był, nie dopuściłbym nawet do tego, by nafaszerował Cię jakimiś tabletkami.- Odpowiedział, siadając na chłodnym już piasku.
Dotarliśmy właśnie na Barcelonetę. Nie chciałam powracać w to miejsce, jednak weszliśmy na plażę z drugiej strony, więc nie musiałam oglądać tego baru, gdzie Jordi przygotowywał dla mnie napój z dodatkiem katujących środków.
Usiadłam obok bruneta i wlepiłam wzrok w jego twarz. Nie wiedziałam, czy to, co teraz powiedział było prawdą, czy nie. Jego oczy były skierowane na moją osobę, więc pewnie nie kłamał. Ludzie często kłamią, jeśli unikają kontaktu wzrokowego z rozmówcą, Ibrahim zachował się odwrotnie.
Posłałam mu jedynie ciepły uśmiech i przysunęłam kolana do brody.
- Ciebie też Pique zapraszał na kolację?- Zlustrowałam dokładnie jego strój.
Brązowooki rzadko kiedy zakładał jasną koszulę i ciemnie spodnie, więc zapewne była to sprawka Hiszpana.
- Powiedzmy.- Puścił mi oko.
Zaśmiałam się, wycierając lewą dłonią pojedyncze łzy, spływające po moim policzku, po czym mój wzrok przykuł wspaniały krajobraz, zachodzącego słońca.
- A tak w ogóle to kiedy rozpoczniesz tą rozmowę, którą chciałeś ze mną przeprowadzić?- Spytałam, zaciekawiona jego odpowiedzią.
- To będzie trudny moment, daj mi chwilę.- Ujrzałam jak jego usta uginają się w nerwowym uśmiechu.
Kiwnęłam głową, dając mu trochę czasu. Sama z każdą sekundą byłam coraz bardziej zestresowana. Kompletnie nie wiedziałam, o czym chciał ze mną rozmawiać.

Minęło już kilkanaście minut, a ten nawet nie odezwał się ani razu. Sama nie chciałam nic mówić, bojąc się, że mogę mu przerwać w myśleniu.
- Shakira powiedziała mi, że byłaś zmartwiona moją opinią, jak ostatnio oglądaliśmy film.- Udało mu się w końcu wydusić z siebie te słowa.
-Słucham?! Rozmawiałeś z Shaki na ten temat?!- Dosłownie zaczęłam się wydzierać na całą plażę.
Przytaknął, po czym zaśmiał się, lecz tylko przez chwilę. Odchrząknął i zrobił poważniejszą minę.
- Nie chciałem, byś zrozumiała mnie w ten sposób.- Odrzekł.
Poczułam jak znowu skupia swój wzrok na mojej twarzy, w tym momencie nie chciałam odwzajemniać jego ruchu, byłam za bardzo zawstydzona i jednocześnie zła na blondynkę. Obiecała, że nikomu nie powie! Chyba, że o wszystkim powiedziała mu papla o imieniu Gerard, a zgoniła na swoją dziewczynę, w celu uchronienia swojego tyłka! Okej, mniejsza z tym, załatwię tę sprawę kiedy indziej.
- Zaczęłaś wtedy mówić o uczuciach, miłości, a ja po prostu nie wiedziałam jak zareagujesz na moje jakiekolwiek słowo związane z tym tematem, więc postanowiłem szybko wybrnąć z tej sytuacji. Oczywiście nie bierz do siebie tego, że nigdy nie chcę rozmawiać na ten temat oraz, że do Ciebie nic nie czuję, bo.. owszem, czuję..- Dodał, chwytając moją dłoń.
Poczułam jak ciepło jego ręki przechodzi przez moje ciało, a jego twarz przybliża się do mojej.
Tym razem już nie wstydziłam się spojrzeć prosto w jego czekoladowe tęczówki.
Mocniej chwyciłam jego dłoń, a lewą rękę lekko ułożyłam na jego ramieniu.
Z każdą minutą byliśmy coraz bliżej siebie, czułam jego ciepło, czułam w nozdrzach zapach jego świeżych perfum, które wprost sprawiały, że moje zmysły szalały.
Przyciągnął mnie do siebie i delikatnym ruchem warg, zaczął całować moje usta. Dotyk jego miękkich ust sprawiał, że unosiłam się wprost do siódmego nieba.
Pomiędzy pocałunkami szeptał, że już od dawna mnie kocha i pragnie ze mną być.
Przylgnęłam do jego torsu, nie mając zamiaru zmieniać tej pozycji przez resztę dzisiejszego wieczoru.
Ibi posłał mi szeroki uśmiech i ścisnął moją dłoń jeszcze mocnej.
- Jesteś moim kwiatem miłości*.- Wyszeptał.

***
Od Autora:
kwiat miłości* - bloem van de liefde (NL).
I oto dobiegliśmy do końca tego bloga. Od samego początku przewijało mi się w głowie takie zakończenie i nie wyobrażam sobie innego!
Odcinek krótki, ale nie chciałam już robić z tego jakiejś opery mydlanej. Jest krótko, zwięźle i na temat. Każda z moich czytelniczek czekała na ruch Afellay'a i oto nasz Ibuś się przełamał!
Dziękuję Wam Wszystkim za motywujące do dalszego pisania komentarze. Jesteście Wspaniałe!

Tymczasem zapraszam Was na moje nowe opowiadanie! W roli głównej- Eden Hazard! 
(dodam, że o nowych odcinkach informujcie mnie na nowym blogu, gdyż tam będę regularnie)

Pozdrawiam ;*



Rozdział 14.

 Przez ostatnie dni nie wychodziłam nawet z domu. Wzięłam sobie wolne w klubie, oczywiście musiałam spowiadać się na dywaniku u ojca, dlaczego ostatnio się tak zachowuję i często opuszczam  godziny pracy, co negatywnie może wpłynąć na moje stosunki z innymi pracownikami. Tak, jasne. Oni pewnie skaczą z radości, wiedząc że nie będzie mnie na treningach i konferencjach przez najbliższych kilka dni.
Esterella również wróciła do siebie, więc byłam zmuszona spędzać większość dnia samotnie. Dziewczyna Pedro jak i Anna- żona Iniesty przychodziły do mnie czasem, sprawdzić jak się czuję i czy nie wpadłam przez to całe zamieszanie w depresję. Fajnie, że choć one są takie przyjacielskie.
Ostatnio również Ibrahim  zaczął mnie nachodzić, po kilku tygodniach cichych dni. Nie pojawił się nawet na ognisku, co szczerze mnie zdziwiło. Okazało się, że miał rodzinne problemy i musiał na kilka dni wyjechać do Utrechtu. Mimo wszystko między nami nadal można było wyczuć dystans, który oczywiście był wymuszony przeze mnie. Nie byłam do końca pewna, czy on również nie maczał swoich paluszków przy tym zakładzie.
Miałam lekkie wątpliwości co do tego, chociaż ta cała akcja pewnie rozpoczęła się z dniem, kiedy zaczął do mnie zarywać Marc, poza tym kiedy Bartra wszystko mi opowiadał, nie padły dane personalne Holendra, więc w 90% byłam pewna, że Afellay na serio mnie lubi i nie w głowie mu jakieś szaleńcze pomysły, które miałyby jedynie zniszczyć moją psychikę.
Chciałam nawiązać z nim bliższy kontakt, zwierzyć mu się ze wszystkiego, ale była bariera, która blokowała mnie przed tym. W mojej głowie ciągle siedziały jego słowa, dotyczące uczuć i bałam się, że jeśli zrobię o jeden krok za dużo, to zniszczę dobry kontakt również z nim. A tego bym chyba bardzo żałowała.

- Ubieraj się!- Usłyszałam, jak ktoś wbiega do mojego mieszkania.
Zaśmiałam się lekko, kiedy w progu do salonu stanął nie kto inny jak Geri.
- Czego znowu?- Spytałam, lekko poirytowana.
- Zabieramy Cię na kolację! I nie mów, że nie idziesz, bo i tak pójdziesz..- Wyszczerzył zęby i pociągnął mnie za rękę w kierunku mojej garderoby, a kiedy już do niej weszliśmy, otworzył wielką szafę i wybrał mi strój, który miałam założyć.
Z początku kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi! Bez żadnego słowa zaczął mi 'buszować' w ubraniach, a po chwili wyciągnął granatową sukienkę i czerwone buty na obcasie. Nie zajęło mu to nawet dziesięciu minut, dodatki pozwolił wybrać mnie, także podsumowując naszą wspólną pracę stworzyliśmy to: [KLIK]
- Shaki Cię chyba nauczyła modnych trików.- Puściłam mu oko.
Żarty, żartami, ale ja dalej nie wiedziałam o co chodzi z tą kolacją.
Wątpię, żeby zaprosili mnie ot tak, po prostu do zwykłej restauracji. Często wychodziliśmy wieczorami, żeby coś przekąsić, ale żeby w takim eleganckim outficie?
- Co wy knujecie?- Spytałam, przymrużając oko.
Ten tylko puścił mi całusa i wyszedł z pomieszczenia, szepcząc coś pod nosem.
Niech lepiej uważa, bo gdy wszystko wyjdzie na jaw i nie będzie dla mnie korzystne, to ostro pożałuje swoich czynów.
A jeśli to Alba lub Bartra chcą mnie przeprosić? A jeśli Jordi kolejny raz chce mnie nafaszerować jakimiś afrodyzjakami i zawlec półprzytomną do swojego pokoju?
- Nie, Gerard, przepraszam, ale ja nie pójdę.- Wychyliłam głowę zza drzwi.
Ten zrobił tylko spojrzenie  a'la ubieraj się, a jeśli nie to zaraz dostaniesz! 
Rad, nie rad musiałam się przyszykować i wyjść razem z nim. Szybko nałożyłam sukienkę, buty, zrobiłam lekki makijaż i rozczesałam długie, brązowe włosy, tak by lekko opadały na moje ramiona.
- Proszę Cię o jedno. Powiedz, że nie będzie tam ani Marca ani Jordiego!- Powiedziałam, przekręcając klucz w drzwiach.
- Mówię, że nikogo takiego tam nie będzie. Nie bój się!- Westchnął poirytowany Hiszpan.
Był zdenerwowany na mnie za to, że maltretuję go takimi pytaniami, ale niech postawi się w mojej sytuacji. Ja nie mam zamiaru siedzieć przy jednym stoliku z tymi idiotami, którzy tylko bawili się moimi uczuciami i chcieli mnie wykorzystać, by wzbogacić się o kasę i samochód. Jak oni w ogóle mieli czelność zakładać się o mnie, córkę trenera? Ogólnie to o żadną kobietę nie powinni się zakładać w ten sposób i na takich zasadach, to już przerastało ludzkie myśli!
Jakby o tym dowiedziała się prasa, a w szczególności trener zespołu jak i reszta sztabu, byłby niezły przypał.
Media na każdym kroku by o tym trąbiły, a ja nie miałabym nawet spokoju.
Oczywiście nie oczekiwałam ciszy medialnej po powrocie do Barcelony, gdyż wiedziałam, że jeśli zacznę pracę w klubie to mimo wszystko co jakiś czas znajdę się w sportowych, ewentualnie plotkarskich magazynach. To było nieuniknione, ale taka sytuacja byłaby opisywana w dosłownie każdych prasach i internecie, więc wiedziałby o tym cały świat!

 Nie zaparkował swojego samochodu, więc przyszedł na piechotę. To również mnie zdziwiło. Zawsze, kiedy wyruszamy do knajpy, Hiszpan zabiera wszystkich swoim sportowym autem.
Chciałam mu już rzucić kolejne pytanie, ale trzymałam język za zębami. Zaraz by się zdenerwował i nie wróciłabym cała do domu.
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, tak powiadają, więc powinnam siedzieć cicho i czekać na rozwój akcji.
 
***

- Dobrze wyglądam?- Spytałem, kiedy blondynka ostatnim ruchem poprawiła mi kołnierz koszuli.
- Perfekcyjnie!- Posłała mi ciepły uśmiech. - Luciana to dobra dziewczyna. Pasujecie do siebie.- Dodała, a jej słowa znacznie poprawiły moje nastawienie do całej sytuacji.
Usiadłem w salonie i poczekałem na nią, gdyż teraz ona robiła ostatnie poprawki w swojej kreacji.
- Gerard to jednak jest z Tobą szczęśliwy.- Spojrzałem na blondynkę.
- A wcześniej nie był?- Rzuciła, niecierpliwie.
- Od początku tworzyliście wspaniałą parę, ale większość uważała, że wasz związek szybko się rozpadnie. Wiesz, ty- sławna piosenkarka, on- sławny piłkarz. Sądzą, że możecie ze sobą walczyć, kto będzie sławniejszy i po jakimś czasie tego nie zniesiecie. 
Shakira zaśmiała się tylko i nałożyła kremowe buty na koturnie.
- To się mylili. Jesteśmy ze sobą szczęśliwi, a za kilka miesięcy będziemy jeszcze szczęśliwsi.- Ułożyła swoją prawą dłoń na zaokrąglonym już brzuchu.
Posłałem jej ciepły uśmiech i otworzyłem drzwi frontowe.
Po chwili zmierzaliśmy już w kierunku restauracji, którą zaproponował Pique.
Z każdą minutą czułem, jak przyspiesza się  bicie mojego serca  i jak z nerwów telepią mi się dłonie.
- Dobra, bez stresu!- Blondynka złapała mnie za ramiona i kazała się odprężyć.
Uśmiechnąłem się nerwowo i zrobiłem kolejny krok do przodu.
W oddali widziałem już zarysowane sylwetki obrońcy mojego klubu jak Luciany.
Jednak przed nami pojawił się również Alba wraz ze swoim przyjacielem.

***

- Dziękuję Ci, Geri!- Krzyknęłam do niego, kiedy zobaczyłam postać Jordiego, stojącego dosłownie niecałe trzy metry ode mnie.
Odwróciłam się o sto osiemdziesiąt stopni i jak najszybciej pobiegłam w stronę mojego mieszkania.
Mówiłam mu coś na temat Alby. Powtarzałam, że gorzko tego pożałuje, że nie daruję mu, jeśli sprowadzi tutaj Jordiego. Nie zrozumiał, jak to Gerard.
Nie miałam już nawet siły płakać, mimo wszystko łzy cisnęły mi się do oczu.

Nie zdołałam  dojść do domu, a ktoś złapał mnie za ramię. Jeśli byli to Pique albo Jordi, to lepiej niech stąd odejdą, jeśli nie chcą pauzować z powodu poważnej kontuzji.
Otarłam pojedynczą łzę z policzka i odchyliłam głowę.
- Hej.- Całe szczęście, że to Afellay.
Odpowiedziałam mu na przywitanie i wymusiłam się na uśmiech.
Mimo wszystko, kiedy go widziałam, zawsze na mojej twarzy pojawiał się wielki, przejrzysty uśmiech. Ciągle wspominałam sobie nasze wspólne chwile, spędzone gdzieś na polanach, w parku. Było cudownie!
-Przejdziemy się gdzieś? Muszę z Tobą porozmawiać.- Wlepił swoje brązowe oczy w moją twarz.
Czułam, że to nie będzie taka zwykła rozmowa.


***
Od Autora:
Za nami przedostatni odcinek tego bloga. Nie jest zbyt wysokich lotów, ale pisany na szybko.
 Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie!
Już niedługo startujemy z czymś nowym, tym razem o Edenie Hazardzie.
Tymczasem chcę Wam podziękować za Wasze miłe opinie co do moich odcinków, są naprawdę motywujące! ;*
Pozdrawiam ;* 






Rozdział 13

 Obudziłam się w całkiem innym pomieszczeniu, co od razu mnie zmieszało.
Czułam okropny ból w głowie, strasznie chciało mi się pić, a  przed moimi oczami wszystko się rozmazywało. Dopiero po kilku minutach przypomniałam sobie, że w nocy odbyło się ognisko, a te objawy wskazywały na to, że męczył mnie kac. Jeden problem miałam rozwiązany. Bardziej dręczył mnie fakt, że nie jestem w swoim mieszkaniu. Przez głowę przechodziła mi myśl, że mogłam ostro zabalować i któryś z moich przyjaciół zabrał mnie do siebie, ale po pierwsze zwykle tak nie robią- odprowadzają mnie do mojego domu, po drugie wprost idealnie znam wygląd pomieszczeń moich przyjaciół, dlatego z pewnością rozpoznałabym tą sypialnię, a problem był w tym, że tą widziałam pierwszy raz. Przetarłam zaspane oczy i wstałam z łóżka. Potknęłam się o własne ubrania, co jeszcze bardziej mnie przeraziło. Próbowałam przypomnieć sobie to wszystko z przeszło kilku godzin, ale nie mogłam. W pewnym momencie cała impreza urywała się, a ja dalej nie wiedziałam gdzie się znajduję i dlaczego.
Nałożyłam swoje imprezowe ubrania i z lekkim strachem wyszłam z pokoju.
Usłyszałam dźwięk radia w kuchni, więc postanowiłam się do niej skierować. Widok Jordiego, zaparzającego kawę sprawił, że miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Oddałam mu się, a przecież nic nas nie łączy i zapewne dalej nie będzie łączyć. Musiałam być pod wielkim wpływem alkoholu! Nie chciałam nawet myśleć o tym, że zrobiłam to właśnie z nim.. Kompletnie zgłupiałam. Ojciec nie mógł się o niczym dowiedzieć, bo wtedy miałabym przypał, a Alba chyba jeszcze większy.
- Odwieziesz mnie do mieszkania?- Rzuciłam, stojąc w progu kuchni.
Odwrócił się i uśmiechnął promiennie.
- Najpierw zjemy śniadanie, później Cię odwiozę.-Odpowiedział, łapiąc mnie za rękę i ciągnąc za sobą do stołu.
- Nie, Jordi. Ja chcę zapomnieć o tym co się wydarzyło, choć nawet nie pamiętam całego planu wydarzeń..- Wyrwałam swoją dłoń z jego uścisku. Miałam bardzo mieszane odczucia co do tego całego zdarzenia, chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu, do tego nie wiedziałam nawet gdzie jest Esterella. Nie dała mi żadnego znaku życia, a przecież nie zna Barcelony.
Mina chłopaka nie wyglądała zbyt dobrze, pewnie myślał, że znowu mu ulegnę, nie tym razem. Rad nie rad, musiał mnie odwieźć. Musiałam jak najszybciej znaleźć się w moim mieszkaniu. Bałam się o moją przyjaciółkę, a tak poza tym musiałam przemyśleć sobie tą całą sytuację i wypytać się o drobne szczegóły Esterelli, gdyż wątpiłam w to, że Hiszpan mógłby powiedzieć mi prawdę, dotyczącą dzisiejszej nocy.
Nie odzywaliśmy się do siebie przez całą drogę. Głupio mi było się do niego odezwać, gdyż cały czas myślałam o tym, co stało się po ognisku.
- Dzięki.- Rzuciłam jedynie, kiedy wysiadłam z jego auta.
Od razu pobiegłam i zaczęłam walić w drzwi, mając nadzieję, że ktoś otworzy. Nie wiem nawet gdzie podziały się klucze, bo zabierałam je ze sobą.. Najgorsze byłoby to, że musiałabym dorabiać sobie nowe lub zmieniać zamki, a to wszystko przez moją głupotę. Pewnie zgubiłam je gdzieś na plaży, albo zostawiłam u Alby.
Modliłam się w duchu, aby Esterella była w domu i mi otworzyła..
Po kilkunastu minutach Bóg chyba wysłuchał mojej modlitwy, gdyż w drzwiach pojawiła się zaspana dziewczyna.
Nie macie pojęcia jak się ucieszyłam, kiedy ją zobaczyłam. Najgorszy problem z głowy. Już myślałam, że będę musiała szukać kluczy i mojej przyjaciółki gdzieś po całej Barcelonie, ale wybrnęłam z tej całej sytuacji.
Przytuliłam ją z całej siły i zaczęłam krzyczeć jakieś radosne słowa.
- Jeszcze nie wyparowały z Ciebie te narkotyki?- Spojrzała się na mnie dziwnym wzrokiem.
- Jakie narkotyki?!- Prawie krzyknęłam. Zamknęłam za sobą drzwi, by nikt na ulicy nie słyszał naszej rozmowy.
- Te, które władował w Ciebie Jordi.- Odpowiedziała całkiem spokojnie.
Wtedy już kompletnie zatraciłam wątek.
Nie wiedziałam o co chodzi. Noc z Jordim, teraz jakieś narkotyki?!
- Skąd wiesz?- Rzuciłam, wchodząc do salonu i siadając ze zdenerwowania na kanapie, jeszcze chwila a normalnie bym wybuchła..
- Opowiem Ci  wszystko, ale daj mi sekundę. Muszę się jakoś ogarnąć.
Kiwnęłam jej twierdząco głową, po czym sama skoczyłam do kuchni, by móc zrobić sobie mocną kawę. Byłam jeszcze senna, a musiałam w skupieniu słuchać mojej przyjaciółki, by zrozumieć wszystkie jej słowa i czegoś nie przekręcić.
Byłam cholernie podenerwowana. Już kłębiły mi się myśli, że Hiszpan wepchał we mnie jakieś narkotyki, a później obezwładnioną chwycił pod rękę i zaniósł prosto do swojego łóżka. Wątpię, żebym sama po kilku głębszych zgodziła się na taki wybryk, do tego z nim. Przecież ja go praktycznie nie znam. Widzimy się jedynie na treningach i konferencjach, czasem zamienimy ze sobą słowo, ale nic poza tym!
Z gorącym kubkiem ciemnej cieczy skierowałam się do salonu, gdzie czekała już na mnie przebrana w nowe ubrania i ze świeżym wyrazem twarzy, Esterella.
Zaczęła mi opowiadać całą prawdę, w którą praktycznie nie wierzyłam. Wątpię, żeby Bartra był tak głupi, aby dać wkręcić się w zakład Alby. Zakład, który był o mnie.  Ja nie rozumiem jak można zakładać się o to, który pierwszy mnie przeleci! Potraktowali mnie jak jakąś zabawkę, rzecz. Uwierzyłam dopiero wtedy, kiedy moja przyjaciółka puściła mi filmik jak Jordi wsypywał jakiś proszek do szklanki z wodą, a później mi ją dał. Od razu skapowałam się, że to był jakiś afrodyzjak, który zapewne mocno zakręcił w mojej głowie. Tak mocno, że bez żadnych oporów wskoczyłam Hiszpanowi do łóżka.
Fala zimna oblała całe moje ciało. Czułam się jak jakaś brudna szmata, którą ktoś dopiero mył podłogę.
Do cholery jasnej, jak on mógł to zrobić?! Chciał mnie w ten sposób zniszczyć?!
W przeciągu pół sekundy byłam zalana cała łzami.
Powrót do Barcelony po udanych studiach miał być dla mnie powrotem do mojego raju, miałam w nim ułożyć sobie wspaniałe życie, znaleźć faceta, pracować na wprost uwielbianym przeze mnie stanowisku.. A tu nagle po jednym ognisku dwóch piłkarzy robi ze mnie dziwkę na całe miasto. Po prostu świetnie..
Teraz już wiem, dlaczego Marc do mnie zarywał. Głupia myślałam, że na serio do mnie coś czuje, a to był ten pogięty zakład. Jeszcze jak Ibrahim maczał w tym wszystkim palce, to już kompletnie się załamię.
Musiałam spotkać się z chłopakami i porozmawiać o tym. Geri, albo Sergio na pewno wiedzą więcej na ten temat. Ten, wprost idealny na zniszczenie komuś życia, pomysł na pewno krążył po całej drużynie, ale oczywiście idioci, przepraszam, najlepsi przyjaciele nie raczą powiedzieć o tym ofierze.
Wtuliłam się w ramię Esterelli i zaczęłam łkać, nie wyobrażając sobie nawet, że tacy potrafią być moi koledzy z murawy. Już dawno wytworzyła się między nami przyjacielska atmosfera.
Nie było nawet mowy o jakimkolwiek zakładzie, szantażu, buntu. Wszyscy wprost cieszyliśmy się swoim towarzystwem, dopełnialiśmy się. Spotkania z piłkarzami Blaugrany zapisywałam sobie w pamięci, bowiem umieli sprawić, że moje życie nabierało kolorów.

- Muszę spotkać się z Bartrą.  Jedynie od niego mogę wycisnąć prawdę. Nie jest twardym człowiekiem.- Powiedziałam po chwili zastanowienia.
Przyjaciółka nie miała nic do powiedzenia, poza tym i tak nie posłuchałabym jej, gdyby wyraziła swoją opinię na ten temat. Musiałam dowiedzieć się w stu procentach prawdy.
Zadzwoniłam do młodego Hiszpana, by umówić się z nim. Wybrałam jego mieszkanie, gdyż wtedy moglibyśmy porozmawiać na osobności, poza tym żadne media nie przyłapały by nas razem w jakiejś kawiarence, bo wtedy rozpętałby się istny chaos.
Całe szczęście, Marc pozwolił mi do siebie przyjechać. Czułam lekki strach w jego głosie, więc przeczuwałam, że może coś już podejrzewać.
Wzięłam taksówkę i jak najszybciej skierowałam się pod dom bruneta. Esterella zaś została sama w domu, poprosiłam dziewczynę Pedro, by mogła do niej przyjść, zawsze mogłyby porozmawiać ze sobą na jakieś babskie tematy.

Widok przestraszonego Marca jeszcze bardziej pogorszył mój humor. Jego wyraz twarzy dał mi pewność, że to wszystko co mówiła moja przyjaciółka było prawdą.
Chciałam już go spoliczkować, ale uznałam, że najpierw powinnam wypytać się o najważniejsze dla mnie kwestie.
- Dlaczego założyliście się akurat o mnie? I po co wam był potrzebny ten cały zakład?!- Wrzasnęłam na całe mieszkanie, znowu wybuchając płaczem.
- To był pomysł Alby! Mnie wplątał w tą całą sytuację, bo wiedział, że jestem cienki w związkach i nie uda mi się Ciebie zdobyć, przez co on będzie miał gwarantowane zwycięstwo i zgarnie ode mnie niezłą sumkę kasy i samochód. Chciał pokazać drużynie, że dosłownie wszystkie laski przyciąga do siebie jak magnes, jedynie to chciał udowodnić.- Powiedział po chwili, sprawiając że po moich policzkach jeszcze gorzej ciekły łzy.
 Nie rozumiem, dlaczego Bartra zgodził się na ten zakład. Myślałam, że jest innym człowiekiem, że nie skrzywdzi kobiety.
Nie mogąc wydusić z siebie żadnego słowa, opuściłam jego mieszkanie.
Teraz myślałam nad tym, czy moja praca w FC Barcelonie ma sens..


***
Od Autora:
Powoli przybliżamy się już do końca opowiadania. Nie wiem jeszcze ile odcinków uda mi się napisać, zależy to od treści jakie dam w kolejnych odcinkach.
Dziękuję Wam wszystkim za wsze opinie w komentarzach, dają mi wiele do zrozumienia i oczywiście dziękuję za miłe słowa, które motywują mnie do dalszego pisania.
Pozdrawiam ;*